Rozmowa z Wojciechem Rozdolskim pomysłodawca i organizatorem TAURON Gigantów Siatkówki.
15 lat historii TAURON Gigantów Siatkówki to szmat czasu. Jak to wyglądało organizacyjnie? Trudno to spiąć? Zagraniczni goście mają jakieś specjalne życzenia?
Paradoksalnie drużyny zagraniczne sprawiają najmniej problemów. Zawsze doceniają zaproszenie, chociaż wiadomo, to są tylko ludzie. Zdarzają się tacy, co kręcą nosami - albo za mało makaronu, albo za dużo sosu, albo za mało herbaty. Na początku miałem przypadek trenera, który wypił 30 kaw, a potem powiedział, że są niedobre (śmiech). Przez te 15 lat, które za nami, przewinęło się u nas bardzo duże zespołów z całej Europy. Z Włoch, z Rumunii, z Francji, Niemiec czy z Turcji. Zresztą turecka liga jest bardzo mocna, jest zagrożeniem, co już widać. Oni teraz inwestują ogromne pieniądze także w męską siatkówkę. Nie możemy więc wstrzymywać finansowania u nas tego sportu.
„Giganci” to nie tylko siatkówka. Organizowaliście koncerty, wyścig kolarski, w Szczecinie był video mapping...
Pierwszy w Polsce. Z tego wszystkiego najważniejsze były transmisje telewizyjne. Początkowo to był Polsat Sport. Ta współpraca rozwijała się prawidłowo z nadzieją na dalszy rozwój, ale to się zepsuło. Czynnik ludzki. Oglądalność mieliśmy bardzo dobrą. Teraz bardzo cenię sobie współpracę z TVP Sport. Zrobiliśmy dzięki niej milowy krok. To jest kanał otwarty, mamy jeszcze większy profesjonalizm w transmisji, studio telewizyjne na żywo. Oglądalność jest o wiele większa. Widać, że to są zawodowcy. Na pewno TVP tych transmisji nie robi gorzej, a może w pewnych momentach lepiej. Ich komentatorzy to też są już wyjadacze. Piotrek Dębowski jest zawodowcem. Myślę, że powinniśmy właśnie w ten sposób razem budować siatkówkę, a nie podkładać sobie kłody.
Kiedy dołożyliście do tego turniej kobiet, to organizacyjnie poprzeczka mocno poszła wysoko?
Oczywiście, bo teraz wszystko trzeba robić podwójnie. To są takie same wymagania jak w przypadku imprezy męskiej: te same trybuny, telebim, bandy reklamowe. Trochę inni kibice. Może męska siatkówka jest dla niektórych bardziej widowiskowa. Kiedy jednak patrzę na to z perspektywy osoby, która jest w tym sporcie od kilkudziesięciu lat, to myślę, że kobieca siatkówka w Polsce przekroczyła pewien próg. Ludzie mówią: „babska siatkówka”. Nie, to nie jest „babska siatkówka”, tam jest więcej ciekawych wymian niż u facetów. U mężczyzn mocne ataki powodują, że piłka częściej odbija się od parkietu. U pań wymian jest więcej, a poziom bardzo urósł. Nieskromnie powiem, że też się trochę przyczyniłem do tego, że nasza żeńska siatkówka zaczęła być doceniana w Europie, bo takich turniejów nie było. Jeśli chodzi o nasz kraj, to pierwsza taka impreza przedsezonowa transmitowana na żywo w telewizji. Oczywiście są inne turnieje, ale one mają niewielki wpływ na promocję naszej siatkówki za granicą. Przypomnę, że w tamtym roku w Twardogórze grało Eczacibasi Stambuł. To światowy top. W tym roku będzie mistrz i wicemistrz Polski, mistrz Węgier oraz wielokrotny medalista mistrzostw Francji. Trzeba się otwierać na inne regiony.
Jak się szuka zagranicznych gości na taki turniej? To są Wasze kontakty czy zespoły same się zgłaszają?
Jedno i drugie. Są kluby, które same się zgłaszają, a są takie, o które my zabiegamy i wysyłamy zaproszenia. W większości się zgadzają. Największym problemem w tym wszystkim jest terminarz i dotyczy to także polskiej ligi. Obok zdobycia finansowania, to te kwestie są największym wyzwaniem. Przecież my to robimy dla dobra siatkówki, a nie dla własnej ambicji i dobrze by było, aby włodarze to zrozumieli. Jeśli to przyjmą, to będzie nam się lepiej współpracowało.
Czego w tym roku możemy oczekiwać po TAURON Gigantach Siatkówki?
Ja bym chciał, żeby wygrały polskie drużyny. To nie będzie jednak łatwe.
Jaka jest przyszłość tego turnieju?
Najpierw, to chciałbym dożyć do następnej edycji (śmiech). Kluczowe jest to, że do 2030 roku mamy umowę z Telewizją Polską i zagwarantowane transmisje na żywo obu turniejów. Takie były zresztą nasze oczekiwania, by pokazywać zarówno panów, jak i panie. Chętnie się na to zgodzili. Jest taki pomysł, by przenieść męską część do innego miasta, z większą halą, a kobiety zostawić w Twardogórze. Są takie sugestie ze strony środowiska i telewizji. Twardogórska hala to fajne miejsce, organizacyjnie z pewnością nie będzie odbiegać od nowego miejsca dla mężczyzn. Chcę docenić pracę burmistrza Pawła Czulińskiego i całego tego środowiska, bo od początku z Twardogórą współpracuje nam się bardzo dobrze.
Fragment rozmowy dla Gazety Wrocławskiej - CAŁA ROZMOWA